Autor |
Agori
Administrator
Dołączył: 24 Lis 2007
Posty: 79
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Oraio Paramithi
Śro 18:41, 26 Gru 2007
|
|
Wiadomość |
|
Wbrew pozorom wybaczyć prawdziwie z wewnętrznym pojednanien wcale nie jest tak łatwo. Nie przełamanie się opłatkiem w takiej sytuacji uważam jedynie za uczciwośc, głównie wobec siebie samego.
A co do tradycji i tzw. normy - na myśl nasuwa sie mi jedynie felieton Malkontentki:
Socjopatyczna Malkontentka napisał: | Wszyscy tacy sami, czyli wszyscy normalni
Z różnych ambon i z różnych stron
Stale w uszach mi buczy
Jednostajny, piskliwy ton
Szanuj czas i pieniądz
Zęby myj, zbieraj złom
Dobry bądź dla zwierząt
One też kochać ciebie chcą
Noś garnitur w niedzielę
Nie rwij jabłek z nie swoich drzew
Bądź pokorny jak cielę
Wygrasz więcej, gdy myślisz mniej
(Lady Pank)
[link widoczny dla zalogowanych]
Siedzę już od kilku minut i wpatruję się w jedno zdanie zauważone w komentarzach pod zalinkowanym artykułem: „Jak dla mnie to ona może być i zoofilką byleby tylko publicznie nie chciała manifestować swojej odmienności...”
Oczywiście stały motyw, że możesz robić co zechcesz, tylko na wszelkich bogów dostępnych, nie manifestuj. I tak mi przyszło do głowy, że w tym zdaniu jest pogrzebany cały pies. A jak jeszcze dodamy do tego frazę, być może czasem nie wypowiedzianą, ale pomyślaną: „co ludzie powiedzą”, to cała sprawa zaczyna wyglądać zupełnie inaczej. Dziewczynki ubieraj na różowo i posyłaj na balet, chłopców na niebiesko i ucz karate albo piłki nożnej, ślub ma być kościelny, umyj okna przed świętami, włosów nie farbuj na różowo, nie chodź w potarganych spodniach, nie wychylaj się, nie pyskuj do nauczycieli, pokorne cielę dwie matki ssie, całuj ciocię w rękę, a jak jesteś gejem, albo lesbijką, to lepiej się do tego nie przyznawaj.
Ktoś powie, że wcale tak nie jest zawsze, że oczywiście jest grupa ludzi, którzy są homofobami. Tylko, że w zasadzie nie chodzi o tych ostatnich. Tylko o wszechogarniającą, wszechobecną NORMALNOŚĆ, wyznacznik życia zdrowej tkanki. Postępuj tak, jak ci mówię, bo ja po prostu lepiej wiem. Zaczyna się już w przedszkolu, a kto wie, czy nie wcześniej. Może od chwili pierwszego USG stwierdzającego płeć, gdy nagle krewni dostają amoku dwukolorowego (różowe czy niebieskie?).
W czasie studiów zaręczyła się malkontencka koleżanka. Przyszła na uczelnię i pierścionek pokazała. Miał oczko z turkusa. I oczywiście dziewczyna została wyśmiana przez ligę normalnych, bo przecież trzeba mieć brylant, żeby było wiadomo, że jest tak jak należy. Wzruszyłam wtedy ramionami i powiedziałam, że w europejskiej kulturze panienki nigdy brylantów nie nosiły. Tylko mężatki. Podobnie jak szmaragdy. Taki był zwyczaj, w związku z czym obrońcy (obrończynie) obyczajów gówno wiedzą. A potem powiedziałam, że właśnie turkus przez całe wieki był panieńskim kamieniem. I poszłam.
Ta historyjka we mnie siedzi, bo właśnie ma być wedle jednej sztancy, wedle jednego wzoru. Zaprojektowane życie od samego początku, do samego końca, z wakacjami w Tunezji, z parką dzieci i z brylantowym oczkiem w pierścionku. Tak, jak trzeba. Dodam, że nie mam pierścionka zaręczynowego, bo w ogóle nie miałam zaręczyn. I obrączki też nie mam – bo nie. A jak się jeszcze raz ktoś głupio zapyta dlaczego, jak kolega Eustachy ostatnio w knajpie, to mu pewnie powiem, że jestem NIENORMALNA NORMALNIE. I koniec. Mam do tego takie samo prawo jak on, do swojej słodkiej normalności. Z kapciami, z obrączką, z żoną, z dwójką dzieci i samochodem kombi.
Ostatnio katmoso (http://katmoso.blox.pl/2007/12/Co-sie-stalo.html) pisała, że obsadzamy się w rolach, wygodne to takie. W rolach akceptowanych przez NORMALNE społeczeństwo. Punkt pierwszy: sytuacja rodzinna. Czy masz męża i dzieci? Odpowiedź powinna brzmieć, że jestem po ośmiu poronieniach, może wtedy pytającego ruszy coś na kształt empatii, albo i nie. Nie zrozumie własnego nietaktu, tylko się będzie wciskał z natrętnym współczuciem lub litością. Jak można o to pytać? A może zapytana/zapytany właśnie od wczoraj jest wdową/wdowcem albo rozwodnikiem/rozwódką. Albo jest osobą samotną i ma już dość głupich współczujących koleżanek, które ciągle pytają, czy poznała już kogoś, robiąc domyślne miny. Albo jest gejem lub lesbijką i nie ma ochoty mówić o tym, że matce się nie przyzna za Chiny Ludowe, nie mówiąc już o przygodnej znajomej.
Ale przecież nie zapytaliśmy o nic takiego. To NORMALNE, że ludzie się pobierają, to NORMALNE, że mają dzieci. I będąc przekonanymi o swojej najmojszej racji znów potraktujemy kogoś jak szmatę, depcąc jego godność i uczucia. Bo zadaliśmy NORMALNE, zwykłe pytanie. I co się stało? No nic.
Pewna pani ostatnio zadała mi pytanie, czy możemy iść po schodach. Powiedziałam, że wolę jechać windą. Padło następne pytanie:
- A dlaczego?
No właśnie, zadała NORMALNE pytanie. Bo ona może skakać na schodach jak kozica po wierchach, a ja nie. I nawet nie przyszło jej do głowy, że to pytanie jest po prostu niedelikatne. Bo NORMALNI ludzie przecież chodzą po schodach. Miałam ochotę powiedzieć, że sztuczna noga mi skrzypi, albo że mnie kornik strasznie gryzie, jak się przemieszczam.
Wejdziemy z butami wszędzie, wwalimy swoje błoto komuś w talerze i do łóżka, z potrzeby NORMALNOŚCI. A może już czas zauważyć, że wszyscy są nienormalni? Tylko skrzętnie to ukrywają, żeby się nie wychylać.
Manify feministyczne robią krzywdę feministkom, parady wolności robią krzywdę gejom. Niech siedzą cicho, niech się nie odzywają, a wszystko będzie dobrze. A społeczeństwo samo, ot tak, przyzna im wszystko to, o co walczą. Byle nie manifestowali swojej inności, swojej odmienności. Byle wszyscy byli normalni.
Pamiętam chłopaka z mojego liceum. Miał dredy i czerwony nos. Pięknie rysował. Pamiętam grubego Marcina z podstawówki. Pamiętam dziewczynę w okularach o grubości kufla od piwa. Stali raczej z boku. Pamiętam też dziewczynę chodzącą o kulach, którą pobiły jej dwie koleżanki z klasy. Nie wiem, dlaczego to zrobiły. Pewnie dlatego, że nie była NORMALNA. Jest Luna z Harrego Pottera, której inni uczniowie dokuczają i przezywają, bo jest inna i nie pasuje. Jest Justyna z Nad Niemnem, która wygrywa walkę o nienormalność. Odmieńcy, inni – naznaczeni piętnem społecznej dezaprobaty.
Piszę tu o rzeczach, sytuacjach, czasem małych, czasem dużych. Te duże nie dzieją się codziennie, jednakże się dzieją. A dzieją się, między innymi dlatego, że dzieją się codziennie te małe. Przyzwyczajenie do NORMALNOŚCI. Jedynej, absolutnej normalności. I właśnie dlatego plakatów z gejem-emerytem nie będzie. Bo to obraża „godność oglądających”. Tych normalnych. O godność odmieńca nikt nie będzie dbał. Ma być ładnie, brudy należy prać w zaciszu własnego domu, cicho-sza... Wszyscy normalni, nie ma problemów, nie ma żalów, nie ma złości, nie ma winy. A teraz wszyscy przełamią się opłatkiem, a potem pójdą podpalić wycieraczkę jakiegoś geja.
Dobranoc Państwu... |
Post został pochwalony 0 razy
|
|